25.07.2016 Dolina Charlotty, Słupsk, Polska - Festiwal Legend Rocka

Druga wizyta Marillion w Dolinie Charlotty miała się różnić od tej poprzedniej z kilku powodów. Po pierwsze Marillion występował tym razem jako suport Mike and the Mechanics, przez co setlista była znacznie krótsza a koncert odbywał się właściwie w ciągu dnia - ostatnie promienie słońca schowały się za wzgórzem amfiteatru niemal dokładnie z końcem koncertu. Jednak największą różnicą był fakt, że tym razem gościliśmy Marillion już nie jako przypadkowi fani, którzy mogli bez zobowiązań wmieszać się w tłum, ale jako reprezentacja dopiero co powstałego oficjalnego fanklubu Marillion w Polsce. Spowodowało to, że pracy i obowiązków było dużo, z krótką przerwą na sam występ Marillion – cały dzień opisujemy szczegółowo w grudniowym numerze magazynu The Web Poland.
Zaczęli od The Invisible Man – dokładnie jak przed sześcioma laty z tym, że wykonanie tego utworu już było inne - takie jak podczas zeszłorocznych edycji Marillion Weekends. Na wielkim ekranie zobaczyliśmy najpierw postać H, który pojawił się na scenie dopiero po kilku minutach. Zresztą do całego utworu powstała bardzo ekspresyjna i ciekawa wizualizacja. Utwór jak zwykle zrobił na mnie ogromne wrażenie. Myślę że także na publiczności, która w większej połowie przyjechała na występ Mike an the Mechanics. Jednak pierwsze rzędy zdecydowanie należały do Marillion. Energiczna i ekspresyjna postawa H na scenie miała swoją kontynuacje również w kolejnych You’re Gone oraz Power. Tu muszę dodać, że utwór Power od ostatnich występów Marillion w naszym kraju z listopada 2012 roku przeszedł dużą metamorfozę i razi znacznie większą mocą. Moment grzmotu na koniec utworu, po którym słyszymy opad deszczu poczuł chyba każdy na swojej piersi. Kolejny Sugar Mice był pierwszym ukłonem w stronę reszty widowni, która na pewno gdzieś już tę piosenkę słyszała. Był to wstęp do premierowej, szesnasto minutowej kompozycji The New Kings. Tu muszę powiedzieć, że szczególnie po niemrawym występie z Berlina, który miałem okazję obserwować sześć dni wcześniej, utwór zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zagrany był perfekcyjnie, bez nawet najmniejszego błędu, a solówka Rothersa soczysta i wyrazista. Doskonale się tego słuchało, szczególnie po Sugar Mice.
Dalej mamy Quartz, które nie tylko podnosiło wartość artystyczną tego występu, ale przysporzyło wiele radości zarówno muzykom jak i przynajmniej części publiczności. Na koniec podstawowego bisu zabrzmiał jeszcze blisko 11 minutowy „przebój” Neverland.
Po krótkiej przerwie Marillion pojawił się na scenie a na ekranach z tyłu sceny zobaczyliśmy kolejno okładki singli: Kayleigh, Lavender i Heart Of Lothian. Myślę, że nie było na widowni osoby, która nie znała tych kompozycji. Nagle tłum pod sceną mocno się zagęścił a Marillion pozostawił po sobie niezwykle pozytywne wrażenie. Myślę, że „Mechanikom”, szczególnie na początku grało się ciężko po tak dobrym występie Marillion i to nawet mimo faktu, że ich koncert był jeszcze głośniejszy i rozpoczął się już po zmroku. 
Mimo krótkiego setu Marillion doskonale połączył ten ambitniejszy z bardziej komercyjnym repertuarem. Doskonałe brzmienie i nagłośnienie mimo otwartej przestrzeni, oraz świetna forma muzyków sprawiły, że był to niezapomniany koncert. Szczególnie dobre wrażenie robił po tym berlińskim…
 
 
14:00 Mark i Pete - wywiad dla The Web Poland
15:00 Konferencja Prasowa
16:00 Soundcheck
20:00 Marillion
 
The Invisible Man
You're Gone
Power
Sugar Mice
The New Kings
Quartz
Neverland
 
Kayleigh
Lavender
Heart Of Lothian
 
*relacja w grudniowym numerze magazynu "The Web Poland"
 
22:00 Mike & The Mechanics